Nowy Rok rozpoczął się dla mnie fatalnie. Wokół pełno zła i przykrych sytuacji. Na domiar tego na uczelni zaczyna się pierwsza sesja w moim życiu. Jednak na tle tego wszystkiego okazuje się, że w najgorszych chwilach, kiedy widzisz, że jesteś już na straconej pozycji nagle pojawia się ktoś kto jest za Tobą i Cię wspiera mimo wszystko. Nigdy się tak nie czułam.
Lubię zimę, taką typową śnieżną z lekkim mrozem. Jednak nie mogę znieść uczucia przesuszonej skóry twarzy, czy ciała, spierzchniętych ust, czy szorstkich dłoni. Krem do rąk towarzyszy mi codziennie, przy każdym wyjściu; w torebce, w plecaku, po kąpieli, czy przy komputerze. Zamiast peelingu i maski raz na x dni to sięgam po te produkty średnio dwa razy w tygodniu. Nie zapominam również o dobrym nawilżeniu twarzy w postaci kremu.
Bielenda młodzieńczy blask - cera sucha i odwodniona. Produkt przeznaczony dla skóry w wieku 16-22. Pojemność 50ml, cena ok 20zł.
Nieraz już wspominałam o tym, że moja cera ma skłonności do przesuszeń, szczególnie zimą. Praktycznie cały 2015 stosowałam młodzieńczy blask, na przemian wersję matująco-nawilżającą z samą nawilżającą. Obie dobrze mi się sprawdzają i chyba niczym się nie różnią. Poręczne odkręcane opakowanie, bezbarwny słoiczek, który pozwala kontrolować ilość wydobywanego produktu. Konsystencja jest pośrednia, nie jest zbyt tłusta, jednak produkt nie przelewa się również przez palce. Po nałożeniu na twarz ładnie się wchłania, a co najważniejsze cera pozostaje w stanie świeżości, bez efektu świecenia. Krem nie podrażnia mojej twarzy, nawet po peelingu idealnie łagodzi wszelkie zaczerwienienia. Produkt sam w sobie ma delikatny zapach, jednak nie wynika to ze sztucznych aromatów, które zwykle podrażniają naszą cerę, a z naturalnych składników. Większość produktów tej marki pachnie podobnie. Niestety kiedy mrozy sięgają poniżej 10 stopni cesjusza produkt nie radzi sobie z problemem przesuszonej skóry, wtedy muszę sięgać po olejek do twarzy. Bielenda jest polską marką jak również Ziaja, więc ostatnio coraz częściej wspieram polskie marki! Obecnie po raz pierwszy skusiłam się na krem Ziai - kozie mleko cera sucha, ale o nim dowiecie się w późniejszym czasie.
6 komentarze
Ja do marki Bielenda przekonać się nie mogę ;) Pamiętam jak moja babcia używała kremu z tej firmy. Dostała piekącego uczulenia na całej twarzy niestety...
OdpowiedzUsuńcoś dla mojej siostry ;)
OdpowiedzUsuńBielenda jakoś dobrze mi się kojarzy, krem wydaje się być bardzo przyjemny. Z Ziaji z kremów miałam tylko ten z serii Ulga, bo jako jedyny w drogerii nie zawierał parafiny. Jestem ciekawa jak sprawdziła Ci się ta inna wersja :-)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie, bo ja już trochę starsza niż 22 lata. Też mam tak, że wystarczy kilka dni mrozu i już to widać na mojej twarzy:(
OdpowiedzUsuńsama kremeu nie używałam, bo mam cerę tłustą, ale przyjaciółka była zadowolona
OdpowiedzUsuńCiekawie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za każdy szczery i mądry komentarz dodający otuchy, bądź poprawiający mnie na lepsze. Anonimowe, zawistne komentarze to nie miejsce na takie spekulacje - bynajmniej nie na mojej witrynie. Dla zachowania konwersacji na zadawane pytania odpisuję w komentarzach poniżej. Nie piszcie haseł typu "obserwacja za obserwację" - jeżeli chcesz zaobserwuj, jeżeli Twój blog mnie zainspiruje także dodam do obserwowanych. Pozdrawiam wszystkich, którzy tutaj zaglądają i zachęcam do dalszej obserwacji, bycia na bieżąco. :-)